Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Obok mnie leżeli rodzice. Cali w dziwnej, czerwonej cieczy. spali. Szturchnęłam noskiem mamę. Była zimna. Nawet nie drgnęła. Nagle za sobą usłyszałam lodowaty głos:
- Oni się już nie obudzą, smarkaczu - odwróciłam się wystraszona. Stała tam, cała we krwi...
Zerwałam się z piskiem, zlana potem. To był sen... Znowu ten sam... Z oczu popłynęły mi łzy. Po chwili wybuchnęłam płaczem. Przerwał mi szelest liści. Na chwile ustał.. I z zarośli wyszedł duży, groźnie wyglądający, czarny wilk. Skuliłam się ze strachu. Po chwili on mnie też zauważył. Uważnie mi się przyjrzał, po czym uśmiechnął miło.
-Hej - powiedział ciepłym głosem, a ja odpowiedziałam niepewnie:
-d... dzień.... dobry... - skuliłam się jeszcze bardziej. W oczach znowu wezbrały mi łzy.
- Co jest mała? - zapytał
- Z.... Znowu mi się "to" śni... śniło... Moi rodzice.. - nie dokończyłam bo gardło dusił mi płacz. Tym razem obcy spojrzał na mnie z zaniepokojeniem
- Ktoś... zabił twoich rodziców? Kto taki?
- czerwone... Miała czerwone oczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz